.

.

niedziela, 16 lutego 2014

EPILOG część 1...

- No proszę, proszę...Moja siostra właśnie się całowała ?! I to z kimś, kto ma narzeczoną i dziecko..- Powiedziała "jakby" złośliwie.
- Ale to on...- Chciałam się jakoś wytłumaczyć.- A zresztą, co cię to obchodzi smarkulo ! - Wrzasnęłam.- Idź sobie gdzieś, czy coś, a nie się wwalasz w to, co ja robię !
- Powiedziałam ci coś złego ?! Nie chciałam kłótni...Próbowałam być miła...
- Ty miła ?! Nie rozśmieszaj mnie...- Prychnęłam.
- Chciałam dojść w końcu do jakiegoś porozumienia, ale to jednak ty masz problem ze sobą !
- Mam problem ! Racja, mam...Mam i jesteś nim ty !- Wyszłam do innego pokoju.
- Tak ???- Weszła za mną.- Mogłaś zostawić mnie tam, gdzie byłam. Ale nie....Zawsze zgrywasz matkę Teresę, która wszystkim pomaga ! Taka wspaniała córeczka rodziców ! To przez ciebie ich tu nie ma !. - Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Przeze mnie ?! Pewnie pojechali spełniać kolejną z twoich zachcianek !
- Dlaczego zawsze to mnie o wszystko obwiniasz ?! - Uderzyła dłonią w ścianę.
- Mmm, a może było inaczej, co ???
- Oni pojechali do ciebie ! - Cała zaczęła się trząść i upadła na podłogę.- To ty mi ich odebrałaś...- Ledwo co mówiła. Ja stałam jak wryta i nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Skąd mogłam wiedzieć, że akurat wtedy jechali do mnie...
- Boże, Caroline...Ja, ja nie wiem co powiedzieć...- Ja również zalałam się łzami. Podeszłam do niej i spróbowałam ją przytulić, ale od razu mnie odepchnęła.
- Zostaw mnie ! Nie na widzę cię, rozumiesz ! - Odwróciła się ode mnie.
- Caro, my nie powinnyśmy obwiniać się o ich śmierć...To był wypadek...- Położyłam dłoń na jej ramieniu.
- Teraz tak mówisz... Teraz, gdy powiedziałam ci, jak było na prawdę ! Jesteś taka fałszywa !

Miała rację. Nie chciałam roztrząsać tej sprawy, gdy dowiedziałam się prawdy. Niestety, za późno...

_ _ _

Wieczorem leżałam na sofie przykryta kocem. Cała ta sytuacja bardzo mnie przygnębiła. To moja wina, to ja zachowałam się chamsko. Wiem, że bardzo zraniłam Caroline, ale muszę poczekać, aż się trochę uspokoi...
Gdy moje powieki już się zamykały, rozdzwonił się mój telefon.

  • Słucham ?- Odebrałam zmęczonym głosem.
  • Ines ?- Usłyszałam po drugiej stronie.
  • No tak, to ja... Kto mówi ?- Podniosłam się do pozycji siedzącej.
  • Cristian, kojarzysz ? Odwoziłem cie razem z Alexisem.- No fakt.
  • Tak, już pamiętam.- Uśmiechnęłam się do siebie.
  • Wziąłem twój numer od Davida...Nie jesteś zła ?
  • Nie, no coś ty ! - Zaczęłam się śmiać.
  • To dobrze.- Wyobraziłam sobie, jak właśnie się uśmiecha.- Bo wiesz....Długo się z tym zbierałem...I mam do ciebie pytanie.- Zawahał się, zrobił przerwę, jakby czekał na moje pozwolenie.
  • Tak umówię się z tobą.- Poprawiłam swoje włosy.
  • Yym, ale...skąd ty ?!...Ale na pewno ?- Był bardzo zdziwiony.
  • Tak na pewno.- Na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech.
  • To kiedy miałabyś czas ?- Jego głos również wydawał się być radosny. Chwilę się zastanowiłam.
  • Najlepiej to od razu mnie stąd zabierz...Proszę...
  • Coś się stało ??- Spoważniał.
  • To nie jest rozmowa na telefon...
  • Będę po ciebie za pół godziny, zbieraj się.
  • Jasne, czekam.- Przygryzłam wargę.
  • Do zobaczenia...- Rozłączył się. Wstałam i postanowiłam, że przebiorę się w siwą bluzę, czarne rurki i białe conversy.
_ _ _

Chodziliśmy po Barcelonie, byliśmy chyba wszędzie. Z nim zwiedziłam to piękne miasto.
Bardzo polubiłam jego towarzystwo. Był kimś, kto mnie rozumiał i chciał słuchać. Mogłam z nim rozmawiać o wszystkim i przy nim poczułam się znów bezpieczna.
Po kilku godzinach poczułam się do niego przywiązana. Nie wyobrażałam sobie, że możemy się już więcej nie spotkać. On chyba poczuł to samo.
On też zabrał mnie na plaże. To już mój drugi raz dziś w tym miejscu. Ale przy nim wydawało mi się zupełnie inne, bardziej magiczne...
Usiedliśmy obok siebie na piasku i wpatrywaliśmy w gwieździste niebo.
- Zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży.- Objął mnie ramieniem. - Za jakiś czas będziemy się z tego śmiać.- Pocałował mnie w skroń.
- Oby to szybko minęło...- Westchnęłam i spojrzałam w jego oczy. Miał nieziemsko przyciągające spojrzenie.  Zobaczyłam w nich odbicie całego nieba. Mogła bym wpatrywać się w nie godzinami. Chciałam, żeby ta chwila trwała. Trwała wiecznie...

*
Była taka piękna. Na jej twarz padało światło księżyca, co sprawiało, że wyglądała tak tajemniczo, a zarazem pociągająco.
Przejechała wierzchem dłoni po moim policzku. Lekko się do niej zbliżyłem. Zamknęła oczy i przyciągnęła mnie do siebie.
Lekko musnąłem jej rozgrzane wargi.
Całował ją delikatnie, a zarazem czule. Później coraz bardziej zachłannie...Obojgu brakowało tchu, ale żadne nie chciało przestać...

*** Miesiąc później ***

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.
- Idę ! - Krzyknęłam. Powoli zwlekłam się z łóżka i poczłapałam na dół. Otworzyłam drzwi i doznałam szoku przez widok pewnej osoby...- Znowu ty ?!- Przewróciłam oczami.
- Przecież ci mówiłem, że jeszcze się zobaczymy.- Wyszczerzył się.- Nie cieszysz się ?!
- A czy widzisz choć cień uśmiechu na mojej twarzy ?!- Odparłam głosem przepełnionym ironią i wpuściłam tego kretyna do salonu.
- Co takiego ci zrobiłem ? - Na jego twarzy malował się smutek.
- Po prostu jesteś idiotą...
- Jak ty mnie traktujesz...- Złapał się za głowę.- Jadę taki kawał drogi tylko i wyłącznie dla ciebie...- Szybko mu przerwałam.
- A ktoś ci każe ?! Chyba nie...
- Nie przerywaj mi ! - Krzyknął, a ja za gestykulowałam, że może kontynuować swoją ( nic a nic nieobchodzącą mnie ) wypowiedź.- Jadę tu po to, żebyś choć na chwilę mogła oderwać się od tego nudnego świata, a ty co ? Traktujesz mnie przedmiotowo i w dodatku obrażasz...Nie poznaję cię...
- Wiem, że nie robisz tego bezinteresownie, więc oszczędź tych głupich wypowiedzi...
- Robię to, bo wciąż cie kocham...Dziewczyno, nie potrafię o tobie zapomnieć...W końcu to nie był związek kilkudniowy...- Chwycił moją twarz w swoje ręce. I ....już jestem jego...- Jesteś całym moim światem.
- Co z Iriną ? - Zapytałam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Wiedziałam co teraz będzie...Wiedziałam, że i tak będę mu ulegać. To było po prostu silniejsze. Chciałam płakać, bo wiedziałam, że pewnie zranię Cristiana. Mimo tego gwiazda Madrytu sprawiała, że nagle liczył się tylko on...
- To nie jest to samo...To z tobą chcę być.
- Widzisz, tylko po to tu przyjechałeś. Chcesz namieszać i wcisnąć mi jakieś kłamstwa...
- To nie są kłamstwa..- Oburzył się.- Chcę zabrać cię ze sobą na weekend. - Przyciągnął mnie do siebie za biodra. - Proszę, pojedź ze mną.- Czekał na moją reakcję, a po chwili dodał. - Co ci szkodzi ?
NO WŁAŚNIE CO MI SZKODZI !! ( Tak, wiem...Byłam głupia  - czyt. cholernie głupia )
- A co z Caroline ? - Zapytałam i wtuliłam się w jego tors wdychając woń jego perfum. Ten zapach potrafił całkowicie mnie odmienić.
- Odpoczniecie od siebie troszkę. - Zaczął gładzić moje włosy. ( Boże, gdyby wtedy wszedł Cristian, wszystko było by inaczej...)
- No nie wiem, porozmawiam z nią...Poczekaj tu !- Oderwałam się od niego i udałam się do jej pokoju.

Dlaczego ja to robiłam ? Dlaczego tak bardzo mu ulegałam ?!  Przecież tak na prawdę nic do niego nie czułam... Tello był ważniejszy. W nim byłam zakochana i to bardzo. To wszystko było popieprzone, jak w jakiejś "Modzie na sukces". Co ja robiłam ?!

I tak bijąc się z własnymi myślami stanęłam przed drzwiami jej pokoju.
Po chwili namysłu, zapukałam.
- Caro mogę wejść ?! - Zapytałam.
Oh, a właśnie zapomniałabym powiedzieć...Wtedy nasze stosunki rodzinne były w dużo lepszej kondycji i bardzo cieszył mnie ten fakt.

- Jasne, wchodź ! - Usłyszałam i przekroczyłam próg jej "królestwa", do którego kiedyś nie miałam wstępu.- Co jest ? - Kiwnęła głową w moją stronę.
- Słuchaj, boooo.....Nie wiem jak ci to powiedzieć... Domyślałam się, jak pewnie zareaguje.
- Wal śmiało ! - Ukazała rząd białych zębów. - Tylko nie mów, że zepsułaś mi telefon !
- Nie, nie o to chodzi.- Zaśmiałam się.- Wiesz Ronaldo chce, żebym z nim wyjechała...Co ty o tym myślisz ?- Zapytałam
- Jasne, jedź - Machnęła ręką. (Mogła mnie jakoś ogarnąć...)- Ale wiesz...Nie obraź się czy coś, ale myślałam, że jesteś z Tello...- Wypuściła powietrze z płuc.
(Bo byłam z Tello -_-)
- Sama nie wiem...- Złapałam się za głowę. ( Co ja w ogóle pieprzyłam... ) 
- Bo to chyba będzie zdrada....
- Nie jesteśmy razem ! - Powiedziałam pewnie.
- To pakuj się . - Posłała mi szczery uśmiech.
- Poradzisz sobie no nie ?!
- O nic się nie bój. Ja zostanę z Alexisem. - Znacząco poruszyła brwiami, za co od razu skarciłam ją spojrzeniem.
No tak Alexis... Człowiek, który całkowicie odmienił mi siostrę. Ale w ten pozytywny sposób.
Bardzo chciał ją poznać, aż w końcu się na to zgodziłam. Między nimi od razu coś się wytworzyło i nie przeszkadzała im różnica wieku. Caroline zemdlała, gdy go zobaczyła, a on dostał jakiegoś paraliżu. Stał, jak wryty i gapił się tak na nią. Aż w końcu do niej podszedł i przytulił na przywitanie... A, gdy ona spojrzała mu w oczy, zemdlała... 
Dla mnie i tak był dla niej za stary...
- To idę. - Przytuliłam ją i wychodząc zamknęłam za sobą drzwi.
Schodząc po schodach natknęłam się na barcelońską '9'.
- Cześć.- Powiedziałam radośnie.
- Oh widzę, że wiadomość o weekendzie z 'królem Madrytu' poprawiła ci humor...- Zironizował.
- Skąd ty...- Zdziwiłam się.
- Twój nażelowany książę zdążył się już pochwalić...
- Myślałam, że go lubisz.
- Lubie... Jednak fakt, że odbija dziewczynę mojemu przyjacielowi mnie wkur...- Nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nie powinieneś mieszać się w nieswoje sprawy....
- Dziewczyno ogarnij ! Czego ty w końcu chcesz ! Cristiano czy Cristian ?!
- Chyba twoje kontakty z Caroline powinny się zakończyć...- Odparłam złośliwie.
- Ja przynajmniej wiem, czego chcę. Kocham Caro. I nie bawię się czyimiś uczuciami. To kobieta mojego życia i NIKT mi jej nie odbierze ! Jest wspaniała...A ty...- Spojrzał na mnie z pogardą.- Spotykasz się z moim kumplem, a jak przyjeżdża tamten, lecisz do niego, jak...
- Skończ ! - Wrzasnęłam.- Nie mów mi jaka jestem. Nie wiesz, co czuję. Może masz rację i nie wiem czego chcę. I robię to po to, żeby się upewnić.
- Bawiąc się uczuciami...- Prychnął.- Lecz się...Nie mogę na ciebie patrzeć !- Wyminął mnie i wszedł do pokoju mojej siostry głośno trzaskając drzwiami.
Co on sobie wyobraża ?! Kim jest, żeby mnie pouczać... Mam to gdzieś...
Chcę się zabawić... ( Tak, zachowywałam się, jakbym miała złamanie mózgu z przemieszczeniem...)

Wróciłam do salonu i zastałam CR7 rozwalonego na kanapie, z pilotem w ręku.
- Nie za dobrze ci ?! - Warknęłam.
- Jezu ! - Przyśpieszył oddech. - Przestraszyłaś mnie! - Krzyknął i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Musiałeś to wypaplać dla Sancheza ?!
- A co boisz się, że tamten się dowie ?! - Gorzko się zaśmiał, a ja bałam się powiedzieć, co tak na prawdę czuję.
- Nie...
- Ufff...A już myślałem, że mam jakąś cienką konkurencję.- Wypuścił powietrze i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Oddałam mu tym samym. Chwilę później jego ręce pieściły moje ciało. Nie opierałam się...
(Do tej pory nie rozumiem sama siebie...)

* * *


Dolecieliśmy.




 Od razu wiedziałam, gdzie jestem.
Portugalia... A dokładnie Algavre.  Przepiękne miejsce.
Byłam zachwycona. Wtedy już zupełnie zapomniałam o tym, co działo się w Barcelonie.

Ktoś teraz pomyśli, że byłam nienormalna ( ma rację ), ale tak, jak powiedział Alexis: nie wiedziałam, czego chcę... Liczyła się chwila..


_ _ _

Zachód słońca...
Uprosiłam Cristiano, żeby poszedł ze mną na plaże. W końcu jest taka piękna. Grzechem byłoby zmarnować taki widok.
Musiałam go trochę zaszantażować, inaczej by mi się nie udało.
Usiedliśmy pod skałą, blisko brzegu. Poczułam lekki chłód i od razu wtuliłam się w jego ciało.
- Zimno ci ? - Zapytał śmiejąc się.
- Troszeczkę...- Wtuliłam się jeszcze bardziej całując jego szyję.
- Mmmm..- Zamruczał.- Co pani dziś taka uczuciowa ?!- Uniósł brew.- Jakiś dzień dobroci ?!
- Coś się panu nie podoba ?! - Usiadłam na nim okrakiem.
 ( I od tego momentu żałuję wszystkiego co zrobiłam )
- Nie, nie. Bardzo mi się podoba.- Odparł przyglądając się mi.- Ale taka nagła zmiana ?! - Dodał, a po chwili zaczął całować mój dekolt.
- Hmm...- Lekko go odepchnęłam i zaczęłam odpinać guziki jego koszuli.
- Chyba chcę więcej takich dni.- Przyciągnął mnie do siebie wpijając w moje usta. Po chwili jego ręce powędrowały pod moją bluzkę odpinając mój stanik.
- Czy ty, aby się nie rozpędzasz ?! - Zaczęłam się z nim droczyć.
- Nie sądzę proszę pani.- Uśmiechnął się zawadiacko i położył na mnie.- I co teraz ?
- Jesteś zbyt gruby i nie ucieknę...- Zaczęłam się głośno śmiać.
- O nie ! Nie wybaczę ci tego! - Gorzko się zaśmiał.- Jak śmiesz nabijać się z boskiego CR7 ?! Będzie kara...Pokaże ci co potrafię...- Szybko przeszedł do konkretów. Ściągnął ze mnie spodenki i zaczął całować po całym ciele. TO BYŁ DOPIERO POCZĄTEK....

_________________________________________________________________________________

A więc witam po długiej przerwie na tym opowiadaniu :)
Jest to dopiero 1 część epilogu. Niestety nie dałam rady przepisać wszystkiego na komputer.
Wyszło mi 9 kartek A4, tak się rozpisałam. :D Ale w końcu z tego miały być 3 rozdziały...
Miałam zacząć przepisywać w ferie, ale okropny niemiecki pochłonął mój cały wolny czas :cccccc
Druga część tego epilogu pewnie pojawi się w tygodniu, ale nic nie obiecuje, bo właśnie NIEMIECKI i mnóstwo nauki ://///
Nie będę się na razie wypowiadać na temat tego, co napisałam.
Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się to spodoba :c

I UWAGA ! 
MAM OGROMNĄ PROŚBĘ !
 ZAJRZYJCIE NA TE OPOWIADANIE : zapomniec-wszystko.blogspot.com
JEST NA PRAWDĘ ŚWIETNE ! <3
ZOSTAWCIE PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD :)

 To by było na tyle z mojej wypowiedzi :)
Do następnego !
BUZIAKI :*****
Muzyka *-* na lepszy wieczór :*


poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 5

- Jestem ! - odezwałam się, ale nikt mi nie odpowiedział. Po chwili udałam się do pokoju Caroline.- O Boże !- krzyknęłam. - Co ty wyprawiasz ?!- złapałam się za głowę.
- Się puka !
- No właśnie widzę !
Zobaczyłam ją tam półnagą z mężczyzną, na którym siedziała okrakiem i jak na moje oko, to miał może 43 lata.
- Co to ma być?! Ubieraj się ! A ty...- wskazałam na mężczyznę.- Wypieprzaj mi stąd !- On posłusznie wstał, zabrał swoje rzeczy i wyszedł, a Caroline zaczęła się ubierać.- Czekam na wyjaśnienia..
- Jakie wyjaśnienia ?! To moje życie i mogę robić z nim co chcę...
- Ale tym razem to chyba przegięłaś ! - wrzasnęłam 
- Serio ? Mam gdzieś to co do mnie mówisz...Idę spać! Cześć.- powiedziała bez żadnych emocji i tak po
prostu wypchnęła mnie za drzwi.
To już jest bezczelne...Może muszę z nią pogadać na spokojnie...Ale nie chcę teraz o tym myśleć.
Wzięłam długą odprężającą kąpiel i położyłam się do łóżka, jednak nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z jednego boku na drugi. Dopiero po 3 nad zmorzył mnie sen.

* * * 
Obudziłam się przed 7. Zeszłam na dół do kuchni i zobaczyłam kartkę na stole :
"Wyszłam ( nie do szkoły ), nie wiem kiedy, a raczej o której wrócę.
+
 NIE DZWOŃ, NIE PISZ, NIE SZUKAJ !"

-No super i nie wiem, gdzie jest...- burknęłam pod nosem i poszłam do łazienki.
Wykonałam wszystkie poranne czynności i zaczęłam sobie robić śniadanie.
Nim się spostrzegłam było przed 10. Sprzątanie przerwał dzwonek do drzwi.
Otworzyłam i nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Czego tu chcesz ? - zapytałam ze zdziwieniem w głosie
- Tak się wita przyjaciół ?!
- Przyjaciół ?!
- No przecież obiecaliśmy sobie przyjaźń.
- Cris po rozstaniu chyba każdy obiecuje sobie przyjaźń.- parsknęłam śmiechem
- Byliśmy parą przez 3 latai było nam ze sobą dobrze, a poza tym, to ja chcę być kimś ważnym dla ciebie.
- Zostawiłeś mnie dla innej...Jak jej tam ?! A z resztą nie ważne..I nie jesteś mi teraz wcale potrzebny...Radzę sobie...
- Już po twoich zaczerwienionych oczach widać, że sobie nie radzisz...Chciałem do ciebie przyjechać już wcześniej, ale nie mogłem cię nigdzie znaleźć. Nie dawno też dowiedziałem się, że twoi rodzice nie żyją i dopiero wtedy wpadłem na pomysł, żeby cię znaleźć i w jakiś sposób ci pomóc.
- Byłbyś ostatnią osobą, którą prosiłabym o pomoc...
- Przestań ! Nie oszukujmy się...Dobrze wiem, że potrzebujesz pomocy i nie radzisz sobie ze swoją siostrą. Ma trudny charakterek w sumie tak, jak ty. To jak wpuścisz mnie do środka ?
- Wchodź.- przepuściłam go.- Tak się teraz zastanawiam co ja w ogóle w tobie widziałam...- wskazałam mu na salon, a on rozwalił się na kanapie.
- Hmmm może boskie ciało, piękne oczy i....
- Dobra dobra zamknij się...Idiota...
- Strasznie się zmieniłaś...
- Może czas dorosnąć ?!
- Ej !- pociągnął mnie na swoje kolana.- Nie taką Inez pamiętam...Co jest ?!- spojrzał prosto w moje oczy, a ja po prostu wymiękłam. W sumie nigdy nie mogłam oprzeć się jego spojrzeniu. Moje ciało przeszył ciepły dreszcz i wszystkie wspomnienia związane z nim wróciły. On dobrze wiedział, jak na mnie działa i często to wykorzystywał.- To jak ?!
- Ja..ja ...- zaczęłam się jąkać, a mój głos stał się delikatniejszy.- Dobra przyznaję się...Nie radzę sobie...Nie mogę ogarnąć Caro. Zupełnie nie rozumiem jej zachowania.
- To normalne.- wzruszył ramionami.- Jest w takim wieku.( jakby miał być ojcem moich dzieci, to chyba bym go za to rozszarpała ) 
- Że co ?! Chyba cię coś boli...- wstałam i usiadłam naprzeciwko.- Nie każdy bierze, jest wyrzucany ze szkoły i robi różne inne głupoty, o których nawet nie chcę sobie przypomnieć...Podkreślam : ma TYLKO 16 lat...
- Musi odreagować.
- Może w inny sposób !
- Z resztą widzę, że ty też musisz.- pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
- Ale zaraz ! Buty, kurtka !- zatrzymałam go w drzwiach.
- Szybko !
- No już...- chwyciłam klucze od domu i wybiegłam w stronę jego samochodu.- To gdzie jedziemy ?
- Zobaczysz...

* * * 

- Plaża ?!- zapytałam.- To takie...takie nudne ?!
- Niby czemu ? Ja tam lubię plaże, a że w Madrycie jej nie ma, to każdą wolną chwilę gdy jestem w Barcelonie spędzam tu. Mogę się wyciszyć i wszystko przemyśleć. Wiesz szum wody i te sprawy. Ty też powinnaś spróbować.
- Tsa w gronie twoich fanek i nie tylko. Coś już o tym wiem...Dzięki nie skorzystam...
- Dlatego pójdziemy tam, gdzie jest mniej ludzi.
- No dobra...
Po dłuższym czasie doszliśmy do jego celu.
- I jak ? Fajnie no nie ?- zaczął
- No tak w miarę.- na mojej twarzy pojawił się grymas. Plaża, jak plaża na mnie nie zrobiła wrażenia.
- Marudzisz...Siadaj ! - położył swoją kurtkę na piachu, usiadł i poklepał miejsce obok.- No, a teraz dziewczynko przemyśl to wszystko, co się niedawno wydarzyło.
- Szczerze ?
- Tylko.- znów zatopiłam się w jego tęczówkach.
- Nie chce mi się...
- Skup się ! - ujął moją głowę i popukał mnie w czoło.- A teraz ? Co ta mała główka sobie myśli ?!
- Że jesteś dziwny i drażnisz...
- Ja tu próbuję swoich mocy pedagogicznych, staram się jak tylko mogę, ale widzę, że z takim pacjentem to chyba nic nie zdziałam...- zrobił smutną minkę
Jedyne czego chciałam to wrócić do domu...
- Oj dobra...Myślę, że ....myślę że...- ton mojego głosu zmieniłam na uwodzicielski, a jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej.- Myślę, że jest zimno i czas wracać.- dokończyłam szybko i wstałam.
- Ale no nie dawno przyjechaliśmy, no weź.- pociągnął mnie tak, że wylądowałam na nim.
- Fajnie by było, gdybyś mnie puścił.- podparłam się na łokciach.
- Nie skorzystam.- zaczął się śmiać i mnie łaskotać.
- Przestań ! - krzyczałam przez śmiech.- Proszę no ! Criiiiiiissss ! - zaczęłam głośno piszczeć, a garstka ludzi, którzy tam byli dziwnie się na nas patrzyli.
- No dobra. Już.- pomógł mi wstać.
- Współczuję dla Juniorka, że ma tak głupkowatego tatusia.- pacnęłam go w tył głowy.
- O wypraszam sobie.- założył ręce na biodra.- Jestem bardzo dobrym ojcem i koniec...
- Tak zobaczymy...
- Dobra wracamy, denerwujesz mnie...Ale najpierw...
- Co ?- wiedziałam już, że coś knuje i nie skończy się to dobrze dla mnie.
- Najpierw wrzucę cię do wody ! - krzyknął przez śmiech i zaczął mnie gonić.
Biegłam najszybciej jak tylko mogłam. Już prawie mnie dogonił. Na moje szczęście złapał go jakiś fan prosząc o autograf. Obróciłam się w jego stronę, parsknęłam głośnym śmiechem i dobiegłam do samochodu.
Po chwili doszedł do mnie i odjechaliśmy.

* * * 
- Następnym razem będziesz w wodzie, zobaczysz! - zaczął, gdy byliśmy pod domem i objął mnie w pasie.
- To jakiś następny będzie ?
- Będzie.- uśmiechnął się uwodzicielsko.- I to nie jeden.- szepnął mi do ucha. Jego głos przyprawił mnie o ciarki na ciele. Wyrwałam się z jego uścisku i weszłam do domu.
- Będę się już zbierał.
- No nareszcie.- uśmiechnęłam się
- Ej ! Nie ciesz cię.- przyciągnął mnie do siebie.- Niedługo się zobaczymy.
- A może ja nie chce cię znów spotykać ?
- Chcesz.- powiedział szybko i wpił się zachłannie w moje usta. Zabrakło mi tchu, a moje nogi mimowolnie
się ugięły. Nie miałam siły, by mu się oprzeć. Po pewnym czasie oderwał się ode mnie, a ja nadal byłam oszołomiona tym, co zaszło przed chwilą. - To do zobaczenia, cześć. - tak po prostu wyszedł.

_________________________________________________________________________________

Jest kolejny :>
Dużo dłuższy niż poprzednie :) 
Mi osobiście ten rozdział się podoba, ale czekam na Wasze opinie ;)
Buziaki ;*

sobota, 5 października 2013

Rozdział 4

- Będę się już zbierać. - oznajmiłam i spojrzałam na zegarek, było grubo po 20
- No dobrze, ale poczekaj ktoś cię odwiezie. - odparła Patricia
- Nie, nie trzeba, zamówię taksówkę.
- Sam bym cię odwiózł, ale mój samochód jest w naprawie, więc...- chwilę się zastanowił.- Zadzwonię do swojego kolegi. Poczekaj chwilę.- wziął telefon i wyszedł na korytarz.- Zaraz tu będą- uśmiechnął się
- Czyli kto ? - zapytałam
- Alexis
- Ja pójdę już do dzieci.- oznajmiła- Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
- Oczywiście.- odparłam, a ona wyszła z salonu
Ja i David siedzieliśmy w salonie jeszcze jakieś pół godziny.
- Może wypadło mu coś ważnego i nie może przyjechać.- zaczęłam
- Ta mu coś wypadło...chyba mózg...- przewrócił oczami.- Zawsze jak coś trzeba, ma jakąś wymówkę, jak dzwoniłem to stwierdził, że może i ma czas, ale widocznie ma go tyle, że mu się nie śpieszy...
- Oj mogłam przecież jechać taksówką, nic by się nie stało. A tak to tylko kłopot.
- Żaden kłopot. - w pomieszczeniu pojawił się Sanchez
- Ta dłużej nie mogłeś ?- zapytał Villa
- Sorry no, po drodze zgarnąłem Tello, co mam sam jeździć, to wezmę go, a że trochę się u niego zasiedziałem....
- Dobra, nie ważne...- przerwał mu.- To jest Inez .- wskazał na mnie- Odwieziesz ją do domu ?
- Mmm...No jasne, chodź.
- Dobra to jedź już, mam nadzieję, że niczym głupim się od niego nie zarazisz. - przytulił mnie na pożegnanie
- Ja sobie wypraszam....ranisz człowieku, wcale głupi nie jestem, po prostu myślę w inny sposób..- udał obrażonego
- Dobra David weź, bo ja nigdy do domu nie wrócę...Cześć, jeszcze raz dzięki. - pocałowałam go w policzek i wyszłam, a za mną Chile
- Chcesz siedzieć z przodu, czy z tyłu ? - zapytał
- Serio mi to bez różnicy, chce tylko dotrzeć do domu...
- To chodź do przodu, Cristian wypad na tył ! - krzyknął
- Boże, znowu ja...
- Nie marudź. Jedziemy ! - usadowiłam się wygodnie w fotelu
- No na reszcie.
- Co ci się tak śpieszy ? Aaaa sorry, bo widzę, że Tello się dziwnie na mnie patrzy...Nie przedstawiłem was sobie : Tello - Inez, Inez - Tello
Odwróciłam się w jego stronę, a on kiwnął głową. Był...hmm...nieziemski, boski ?! Brak mi określeń...ale dobra nie ważne..
- Emm, Inez tu jestem. - z zamyśleń wyrwał mnie Alexis...Boże on ciągle coś gada...
- Ta fajnie.
- Wracając do mojego pytania, to co ci się tak śpieszy do tego domu co ?
- Aż strach pomyśleć co się w nim może stać, gdy zostaje tam moja siostra...
- O masz siostrę !
- Tak i co w tym takiego ?!- podniosłam jedną brew do góry.
- No nic, a ile ma lat ?
- Stanowczo za młoda.- w jednej chwili posmutniał, a z tyłu odezwał się Cristian
- Wiek to tylko liczba..
- Popieram !
- Ty kieruj, a nie się mądrzysz.- pacnęłam go w czoło.- Nie dla każdego wiek to tylko liczba.
- Hmm ??
- Pomyśl, chciałbyś mieć teraz 72-letnią dziewczynę ?
- Wiesz może była by fajna, ale trochę za...
- No właśnie.- przerwałam mu.- Ale trochę za stara no nie ?!
- Dokładnie
- Dobra, to tutaj.- oznajmiłam, a Chile zatrzymał samochód
- Masz bardzo ładny dom.
- Dzięki, pójdę już.- chciałam otworzyć sobie drzwi, ale mnie uprzedził
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się uwodzicielsko
- Dzięki i dziękuję, że mnie odwiozłeś.- pocałowałam go w policzek
- Uuaa, żaden problem.
- Cześć !
- Do zobaczenia- odparli, a ja weszłam do domu.
- Niezła jest.- podsumował Sanchez
- Ta ma coś w sobie.- przyznał Tello
- No nie żartuj... gapiłeś się w nią, jak w obrazek...
- Nieważne..

_________________________________________________________________________________

I kolejny rozdział :) Taki krótki, ale mało czasu mam :/
Liczę na Wasze szczere opinie :)
Buziaki ;*

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 3

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu...dotknęłam ręką swojej twarzy i syknęłam z bólu.
No tak miałam spuchnięty policzek i lekkie rozcięcie.
Podeszłam do lusterka....i przeraził mnie mój wygląd...ale to nie jest teraz ważne...
Odwróciłam się i na stoliku obok łóżka zobaczyłam małą kartkę, na której coś było napisane :
" Mam nadzieję, że już lepiej się czujesz. Na dole w kuchni powinna być moja żona.
Czuj się jak u siebie ;)
                                        David Villa "
Jego podpis przypominał bardziej autograf..hmmm  David, David...
No tak Villa mój idol...Dziwnie jest poznać kogoś takiego w takich okolicznościach, ale cieszę się, że mi pomógł...Nie każdy by tak postąpił...Nie każdy przyjąłby zupełnie obcą osobę pod swój dach...Nie wiem jak mu się za to odwdzięczę...
Postanowiłam zejść na dół do jego żony. Ręką przeczesałam włosy i starłam resztki makijażu.
Wyszłam na korytarz i udałam się schodami w dół. Z kuchni rozchodziły się cudowne zapachy...no tak...było grubo po 14...Podeszłam do drzwi pomieszczenia i podskoczyłam ze strachu
-Ooo! Przepraszam...Nie chciałam cię przestraszyć...Nie pomyślałam, że już  wstałaś..- zaczęła kobieta- Jestem Particia, żona Davida Villi- uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w moją stronę
- Eemmm..Miło mi, Ines Rodriguez - odwzajemniłam gest
- Chcesz może się odświeżyć, czy coś ??
- Nie, nie dziękuję..pojadę już do domu...i tak już państwo dla mnie zrobiliście...
- Oj przestań. Łazienka jest na końcu korytarza po prawej, idź tam- wskazała na drzwi- Później zjesz z nami obiad.
- Nie, na prawdę nie mogę...
- Aaa i David kazał ci przekazać, żebyś poczekała, aż wróci z treningu.
- Ehhh, no dobrze...

***

Wyszłam z łazienki. W domu już był jego gospodarz. Dało się słyszeć radosne śmiechy dzieci.
- Cześć, jak się czujesz ??- zaczął , gdy tylko mnie zobaczył
- Już jest lepiej - posłałam mu lekki uśmiech
- Wybacz, David jestem- wyciągnął dłoń w moim kierunku

- Ines- odwzajemniłam
- Ale dalej leci ci krew z policzka...-na jego twarzy pojawił się lekki grymas
- To nic takiego
- Poczekaj opatrzę ci tą ranę...zaraz wrócę- udał się do kuchni, a po chwili wrócił do salonu z apteczką- Chodź , usiądź obok mnie- zrobiłam to co nakazał i zajął się opatrywaniem mojej rany
- Dziękuję- odparłam, gdy już zakończył czynność i posłałam mu szczery uśmiech
- Aaaa Ines...- zaczął niepewnie
- Tak ??
- Nie chcę być wścibski, czy coś, ale czy mógłbym wiedzieć, co się wczoraj stało ??- i tu zaczęło się opowiadanie całej wczorajszej historii...David uważnie słuchał tego co mówię, po chwili dołączyła do nas Patricia
- Ja nie wiem, jak taka osoba może gdziekolwiek pracować z innymi ludźmi...-zaczęła.- Jak dla mnie to jest chore...
- No, ale co zrobisz mają swoje firmy i myślą, że mogą wszystko...Cieszę się, że nic ci się nie stało...- objął mnie ramieniem...
- Wiesz chcę ci podziękować za wczoraj...Gdyby nie ty nie wiem, co by tam się ze mną działo...Tak wiele dla mnie zrobiliście..Ktoś inny pewnie przeszedłby obok mnie obojętnie...Nie wiem, jak ci się za to odwdzięczę...- spuściłam wzrok
- Hmmm- udał zamyślenie- Nie musisz....A zjesz z nami obiad ??- już chciałam odmówić, ale usłyszałam "proszę" i Villa zrobił słodką minkę.
- I jak tu odmówić ?! - roześmiałam się
- Tato chodź już- do salonu weszła mała dziewczynka 
- Chwila skarbie- wziął ją na ręce i ucałował- Ines to moje dzieci : najstarsza Zayda, młodsza Ollaya i mój syn Luca- wskazał na drugą dziewczynkę, po czym odstawił na ziemię pierwszą i podszedł do łóżeczka, gdzie spał mały Luca
- Jest przesłodki ! - powiedziałam, gdy tylko go zobaczyłam 
***
Po obiedzie znów udaliśmy się do salonu...
- Właściwie to skąd jesteś Ines ??Powiedz nam coś o sobie.-zaczęła kobieta
- A więc...Wcześniej mieszkałam w Aragonii, w Saragossie...Później przeprowadziłam się do Portugalii i tam zaczęłam swoją naukę. Poznałam tam też kogoś, ale o tym to może kiedy indziej- posmutniałam- Gdy dowiedziałam się, że rodzice zginęli w wypadku, rzuciłam szkołę i wróciłam, żeby zaopiekować się swoją młodszą siostra Caroline....Przeprowadziłyśmy się tu- do Barcelony...Myślałam, że to jakoś pomoże, zmieni relacje między nami, ale jak na razie jest tylko gorzej...Coraz bardziej oddalamy się od siebie...Wszystko staję się trudniejsze...Już sama nie wiem, co mam robić...- ciszę podczas, której mnie słuchali, przerwał mój płacz. Oboje od razu zareagowali. Siedli po obu moich stronach i objęli mnie.
- Nie płacz...- odezwał się- Wszystko się ułoży- otarł łzy z moich policzków- Możesz na nas liczyć, pomożemy ci- posłał mi szczery uśmiech
- Dziękuję wam...za wszystko- spuściłam wzrok- Przyjęliście zupełnie obcą mnie pod swój dach...I traktujecie jak starego przyjaciela
- Jesteś wyjątkowa- odparł
- To prawda...- kontynuowała Patricia- Zobacz, jaka jesteś silna...ile już przeżyłaś i się nie poddajesz- mocno mnie przytuliła- Napotykasz dalsze trudności, ale dalej masz chęć walki.
- Dziękuję..- odparłam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech....

_________________________________________________________________________________

To mamy kolejny :D taki nijaki, ale chciałam coś dodać ;) Liczę na Wasze szczere opinie. Dziękuję za ponad 700 wyświetleń.
Życzę miłego czytania ! ;)
Buziaki :*



wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 2

* Tydzień później*

Wyjątkowo dziś nie obudziły mnie promienie słoneczne. Padał deszcz...było mokro, pochmurnie, pogoda była okropna. Nie miałam na nic ochoty, ale dostałam ofertę pracy w firmie, która projektuje domy. Muszę tam iść...
Dziwnie się czuje...jakby dziś miało stać się coś złego...nawet pogoda jest, jak z jakiegoś koszmaru..
"Dość, co za głupoty! "- pomyślałam i poszłam się ubrać.
Było po 8, więc nie było już Caro. Jak twierdzi : " Chodzę do szkoły..." Jednak nie bardzo chce mi się w to wierzyć, może siedzi gdzieś na mieście i tyle..no, ale zobaczymy, jak będzie dalej...
Poszłam do sklepu, żeby kupić coś na obiad. Wróciłam może po jakiejś godzinie...miałam mnóstwo czasu, więc zaczęłam sprzątać...

***
Wzięłam kąpiel, wybrałam odpowiedni strój, ułożyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż..
Dochodziła 18, czas już wychodzić.
- Carol wychodzę ! - krzyknęłam z dołu
- Ta fajnie..
Wzięłam klucze od domu i wyszłam, gdzie czekała już na mnie taksówka.
Podałam adres biura i czekałam, aż dojedziemy. Dość wczesna godzina, a było strasznie ciemno, zanosiło się na burzę...
- Dziękuje- powiedziałam, gdy dojechaliśmy i dałam starszemu panu pieniądze.

Moim oczom ukazał się ogromny budynek. Weszłam do środka i udałam się do recepcji.
- Przepraszam- uśmiechnęłam się- Dzień dobry, miałam przyjść na rozmowę w sprawie pracy
- Już chwilka - kobieta w moim wieku zrobiła dziwną minę, jakby nie chciała, żebym tam szła...może o jej posadę chodzi ?!- Jak się pani nazywa ??
- Ines Rodriguez
- A tak, 3 piętro- lekko się uśmiechnęła
- Dziękuję- ruszyłam w stronę windy...WTF?! Zepsuta ?! no nie...porażka...
Gdy już doczłapałam się na 3 piętro, udałam się w kierunki drzwi z napisem " Dyrektor Aaron Alonso"
Zapukałam i po usłyszeniu "proszę" weszłam do środka.
- Dzień dobry- przywitałam się uśmiechnięta
- O to pani ! Dzień dobry ! - był jakiś dziwny...ten jego wzrok... - Proszę usiąść !
- Dziękuję
Po ustaleniu wszystkich szczegółów mojej pracy usiadł obok mnie na sofie i zaczął gadać o jakiś pierdołach...W pewnym momencie jego dłoń powędrowała pod moją spódnicę, on przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować
- Co pan robi !!- zaczęłam krzyczeć i próbowałam się wyrwać- Puść mnie !
- Oj przestań ! Mogę dać ci wszystko, czego tylko zapragniesz !
- Nie ! Puść mnie ! Nie rozumiesz !- uderzył mnie w policzek, a ja upadłam na podłogę...moja szansa, żeby uciec.
Najszybciej jak mogłam podniosłam się, chwyciłam swoją torebkę i zaczęłam biec...usłyszałam tylko "idiotka".
Zapłakana wybiegłam przed budynek strasznie lało...Ledwo widziałam, gdzie biegnę...
W pewnym momencie uderzyłam w jakiegoś mężczyznę, który biegł do swojego samochodu...
- Ba...bar..bardzo prze..przepraszam ...- zaczęłam się jąkać, nie wiedziałam co mam w takiej sytuacji powiedzieć...zemdlałam

***
- Kochanie, uspokój się...przecież nie mogłem jej zostawić na ulicy, tak ?!- tłumaczył brunet
- Mogłeś zadzwonić na pogotowie  !
- Lało...miałem z nią czekać na deszczu ?! Nic się nie stanie, jak spędzi tą noc u nas...
- A co jak ona jest jakąś porywaczką, złodziejką czy coś...mamy trójkę dzieci, a ty przyprowadzasz jakąś obcą kobietę...
- Przestań ! Nie wygląda na jakąś psychopatkę ! Wydaje mi się, że potrzebuje pomocy...
- Dobra, zobaczymy jutro...ale, jeśli coś się stanie...- przerwał jej
- Nic się nie stanie...Nie znam jej, ale gwarantuje ci, że jest dobrym człowiekiem - uśmiechnął się i przytulił żonę
- Dobrze wierzę ci- odwzajemniła uścisk

_________________________________________________________________________________


Hej :) jest kolejny :) miał być lepszy niż poprzedni, ale tez wyszedł beznadziejnie. No cóż czekam na wasze opinie.
Zapraszam też na mój nowy blog, gdzie pojawili się już bohaterowie : broken--trust-and-broken-hearts.blogspot.com
Miłego czytania ! :*

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 1

Czasem nie wszystko układa się tak, jak byśmy chcieli.
Chcemy, aby osoba, która jest nam bliska była szczęśliwa. Jesteśmy w stanie zrobić dla niej wszystko, chociażby za jeden uśmiech. Jednak rani nas, gdy ta osoba nie potrafi tego docenić. Nie widzi naszego poświęcenia, naszych starań...

***

Wszystkie nasze rzeczy zostały przewiezione do nowego domu, wszystko gotowe. Czas zacząć nowe życie i spróbować zapomnieć o tym co się wydarzyło.
Staram się jak mogę, żeby tylko pomóc Caro pogodzić się ze śmiercią rodziców. Chcę, żeby była szczęśliwa, żeby w końcu się do mnie uśmiechnęła...ciągle obwinia mnie o ich śmierć, zupełnie nie wiem dlaczego...od tamtej chwili strasznie się zmieniła...jest nie do wytrzymania...

****
 Słońce rozświetlało mój pokój. Byłam zmęczona, jednak nie pozwalało mi na dalszy sen. Spojrzałam na zegarek : 07;30
- No nie ....- jęknęłam, po czym  zwlekłam się z łóżka i udałam się do kuchni. - Cześć!- powiedziałam do stojącej tam Caroliny
- Cześć...
- Ty nie szykujesz się do szkoły ?! - zapytałam dokładnie się jej przyglądając
- Nie i nie zamierzam...
- Niby dlaczego ?! - podniosłam głos
- Bo nie i koniec !
- Pójdziesz ! Nie po to prosiłam dyrektora, żebyś nie chodziła ! Z poprzedniej cię wyrzucili za wagary i zachowanie, co ty sobie w ogóle myślisz !
- Weź się ode mnie odwal dobra ?! Mam cię dość...ciągle się o coś czepiasz ! Nie masz jakiś innych zajęć niż interesowanie się moim życiem ?!
- Przeginasz....
- Nie ! Nie przeginam !
- Dziewczyno ty masz dopiero 15 !
- Odezwała się cudowna córka ! Ty nigdy nie popełniłaś żadnego błędu ?! Zawsze byłaś taka wspaniała ?!- do jej oczu zaczęły napływać łzy.- Tak....w końcu to Ty...ukochana córeczka rodziców...Byłaś dla nich wszystkim ! Mnie olewali !
- Nie ! Nigdy tak nie było ! Zawsze ty byłaś ważniejsza dla nich ! Oczko w ich głowach... Gdyby było tak, jak ty mówisz nie wyjechałabym do Portugalii !
- Ty nic nie wiesz ! Nie wiesz jak było ! Może tobie tak się wydaje...
- Nigdy nie pomyślałabym, że taka jesteś...
- Bo gówno o mnie wiesz ! I będę jeszcze gorsza ! - wyszła głośno trzaskając drzwiami od swego pokoju.

A ja dalej stałam w tej kuchni, jak głupia patrząc na zamknięte drzwi...nie radzę sobie sama z tym wszystkim...wiem, że nie dam rady, ale z drugiej strony nie mogę się poddać....
Jak na pierwszy dzień w nowym miejscu zapowiada się ciekawie " nie ma to, jak kłótnia z samego rana"- pomyślałam. No, ale zawsze może być gorzej ...

***

Jest 1 rozdział...według mnie beznadziejny i krótki, ale postanowiłam coś dodać...przepraszam, że tak długo mnie nie było :) Następny będzie lepszy, obiecuję :D Pozdrawiam ! :)

.

środa, 17 lipca 2013

Prolog

Z dedykacją dla :

Madridista10



Po śmierci naszych rodziców musiałam zaopiekować się siostrą i zrobić wszystko, żeby czuła się jak najlepiej. Chciałam, żeby z czasem zapomniała o tym co się stało. Sprzedałam nasz stary dom w Aragonii i kupiłam mniejszy w Barcelonie. Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży. Szukałam nowej pracy dla siebie i miałam znaleźć dobrą szkołę dla Caroliny. Na brak pieniędzy nie mogłyśmy narzekać. Każda z nas mogła mieć to, czego tylko zapragnie. Rodzice mieli ogromną firmę, która świetnie prosperowała.
Przed wypadkiem rodziców mieszkałam w Portugalii, gdzie miałam zacząć studiować. Od tamtego zdarzenia moja siostra bardzo się zmieniła. Zamknęła się w sobie, z nikim nie rozmawia, wręcz ucieka od ludzi. Nie mogę się z nią porozumieć...W takich chwilach powinnyśmy się wspierać, podobno wypadki i różne sytuacje w życiu łączą ludzi,  ale my coraz bardziej oddalamy się od siebie...


_________________________________________________________________________________

Prolog napisałam dziś krótki taki, ale STRASZNIE SIĘ NUDZĘ, więc postanowiłam coś dodać. Pierwszy rozdział pojawi się w niedzielę, albo w poniedziałek
Jej nie mogę tego przeżyć, że nie będę na meczu ;( Ktoś z Was też nie jedzie ?
Życzę miłego czytania ! :*
Jeśli już tu jesteście, to skomentujcie. To bardzo motywuje :)